wtorek, 22 listopada 2011

OHOTA I RYBALKA

EXPEDITION CUENCA DEL RIO CAURA


Dzwoni telefon, priviet Vladimir. Eto ja Katia. Jest u mnie dwoch zurnalistow z mysliwsko-wedkarskiego zurnala SAFARI. Mozesz zabrac ich na rybalku i ohotu w dzunglu ? Niet problema, prisilaj botanikow, zdzielajem pojezdku. Dogovorilis. Po kilku minutach domowilismy szczegoly. Z mojego odpoczynku nici. Dopiero co wrocilem z lasu z wyprawy z Polakami. Planowalem trzy dni lenistwa w posadzie i z powrotem do dzungli. Powoli czynilem przygotowania na wyprawe na duze bagre /catfish/. Od czasu gdy zobaczylem fotografie zlowionych sumow o wadze od 20 do 70 kg, robaczek drazy mnie nieustannie. I wlasnie przerwe w wyprawach chcialem wykorzystac na moj prywatny wyjazd. Niestety znow trzeba go odlozyc na pozniej. Praca na pierwszym miejscu.

Jak zwykle nasze wyprawy zaczynamy z  bazy wypadowej posady Don Carlos w miescie Bolivar.
Krotkie zapoznanie, rum pozwala szybko przelamac formalne lody.
Po trzeciej kubie jakbysmy znali sie od dziecka.
Rano , po sniadanku w samochod i jedziemy do Maripy polozonej nad rzeka Caura.
Lokalne wladze wreszcie zaczely promowac turystyke.
    Na miejscu w Maripie zostawiamy samochod. Zabieramy nasz prowiant, sprzet, bagaze i przesiadka na lodz.
    Dziewczyny z plemienia Yekwana pomogly naszym gosciom wrzucic barwy wojenne, ponoc pomagaja podczas polowania.
    Kostia gotowy.

    Mama, kokietka.
    Z pelnym brzuszkiem mozna pospac...
    W porcie nad rzeka Caura
    Wreszczie na wodzie

    Ukolysany przez fale pograzylem sie w glebokim snie.
Wojskowy punkt kontrolny na rzece.

    Chlopaki juz sie zaprzyjaznili
   
    W obozowisku, przygotowania do obiadu
    Anais , corka naszego sternika Silveiro
    Kurczaczek doprawiony zaraz wyladuje na ruszcie a my po malym na wyrownanie cisnienia.
    Tak bedziemy spali, w hamaczkach, suuuuuper
    Romantyczna kolacja przy gwiazdach, generator zastrajkowal.
Dima juz w objeciach snu.
    Szorujemy kielki i .....
    ruszamy na spotkanie.... z czym  ?

    Pierwsza payara...
    Miejscowka super na doplywie Caño Yuari, agresywne ataki Piculy na woblera.
    Pirania braly rowniez





    Kly i zeby wszedzie....
    Kostia wypatrzyl kolacje
No kolacje dziki indyk Pauji
    Rzeka Nichiare
    Rzeka Tabaro
    Nakrzyczaly na nas malpki
    Wszechobecne Ary

    Rzeka Yuari
    Czas na kapiel z piraniami


    Caño Babo
    Slider SALMO, juz mu sie oberwalo od Payary
Kostia walczy z Bocona


    Bocona 3,60 kg

Zabki, zabki, zabki.......

    Kamienne dno to miejsce na Mataguaro
    Mataguaro, ryba z rodziny pielegnic/cichlid/
    Za sliderem wyszlo ich kilka

Mataguaro, przepiekna rybka
    Dimka tez pojmal swoja Bocone
                           
Malpy wyjce, Araguato
    Kostia przypomnial sobie lata dziecinstwa
Wiecznie usmiechnieta Anais

    Gerardo, indianin Yekvana postanowil zrobic nam niespodzianke i wyplotl dach z lisci palmy San Pablo nad  salonem jadalnym....
Alacran, rodzina skorpionow ale nie tak jadowite, ukaszenie bolesne porownywalne z ujaszeniem osy.
Zona Silveiro, Dionicia dbala bysmy nie umarli z glodu
    Nocna wycieczka
    Babo

    Kostia chcial sie blizej zapoznac ale kajmanik nie zrozumial intencji i rzucil sie na podana dlon  
    Obok nastepna niespodzianka, szesciometrowa anakonda, przyczajona czekala na moment by upolowac kajmana
    Przypadkowo uratowalismy zycie kajmanika
Reszta czesc tulowia pod lodka.....
    Indianski sposob przechowywania zywnosci
    Bedzie padac
    Zapowiada sie na dluzej  

    Bardzo czesto towarzyszyl nam czarny orzel
    Slady kapibary
    Delfiny rzeczne Tonina, mama z malym

    Domek goscinny w wiosce indian Yekvana
    Rzeka Caura
    Lunch na lodce, wedzony kajman
Czas sie pozegnac z naszymi goscinnymi indianami


                                   

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz