EXPEDITION CUENCA DEL RIO CAURA
Dzwoni telefon, priviet Vladimir. Eto ja Katia. Jest u mnie dwoch zurnalistow z mysliwsko-wedkarskiego zurnala SAFARI. Mozesz zabrac ich na rybalku i ohotu w dzunglu ? Niet problema, prisilaj botanikow, zdzielajem pojezdku. Dogovorilis. Po kilku minutach domowilismy szczegoly. Z mojego odpoczynku nici. Dopiero co wrocilem z lasu z wyprawy z Polakami. Planowalem trzy dni lenistwa w posadzie i z powrotem do dzungli. Powoli czynilem przygotowania na wyprawe na duze bagre /catfish/. Od czasu gdy zobaczylem fotografie zlowionych sumow o wadze od 20 do 70 kg, robaczek drazy mnie nieustannie. I wlasnie przerwe w wyprawach chcialem wykorzystac na moj prywatny wyjazd. Niestety znow trzeba go odlozyc na pozniej. Praca na pierwszym miejscu.
Jak zwykle nasze wyprawy zaczynamy z bazy wypadowej posady Don Carlos w miescie Bolivar.
Krotkie zapoznanie, rum pozwala szybko przelamac formalne lody.
Po trzeciej kubie jakbysmy znali sie od dziecka.
Rano , po sniadanku w samochod i jedziemy do Maripy polozonej nad rzeka Caura.
Lokalne wladze wreszcie zaczely promowac turystyke.
Na miejscu w Maripie zostawiamy samochod. Zabieramy nasz prowiant, sprzet, bagaze i przesiadka na lodz.Dziewczyny z plemienia Yekwana pomogly naszym gosciom wrzucic barwy wojenne, ponoc pomagaja podczas polowania.
Kostia gotowy.
Mama, kokietka.
Z pelnym brzuszkiem mozna pospac...
W porcie nad rzeka Caura
Wreszczie na wodzie
Ukolysany przez fale pograzylem sie w glebokim snie.
Wojskowy punkt kontrolny na rzece.
Chlopaki juz sie zaprzyjaznili
W obozowisku, przygotowania do obiadu
Anais , corka naszego sternika Silveiro
Kurczaczek doprawiony zaraz wyladuje na ruszcie a my po malym na wyrownanie cisnienia.
Tak bedziemy spali, w hamaczkach, suuuuuper
Romantyczna kolacja przy gwiazdach, generator zastrajkowal.
Dima juz w objeciach snu.
Szorujemy kielki i .....ruszamy na spotkanie.... z czym ?
Pierwsza payara...
Miejscowka super na doplywie Caño Yuari, agresywne ataki Piculy na woblera.
Pirania braly rowniez
Kly i zeby wszedzie....
Kostia wypatrzyl kolacje
No kolacje dziki indyk Pauji
Rzeka NichiareRzeka Tabaro
Nakrzyczaly na nas malpki
Wszechobecne Ary
Rzeka Yuari
Czas na kapiel z piraniami
Caño Babo
Slider SALMO, juz mu sie oberwalo od Payary
Kostia walczy z Bocona
Bocona 3,60 kg
Zabki, zabki, zabki.......
Mataguaro, ryba z rodziny pielegnic/cichlid/
Za sliderem wyszlo ich kilka
Mataguaro, przepiekna rybka
Dimka tez pojmal swoja Bocone
Malpy wyjce, Araguato
Kostia przypomnial sobie lata dziecinstwa
Wiecznie usmiechnieta Anais
Gerardo, indianin Yekvana postanowil zrobic nam niespodzianke i wyplotl dach z lisci palmy San Pablo nad salonem jadalnym....
Alacran, rodzina skorpionow ale nie tak jadowite, ukaszenie bolesne porownywalne z ujaszeniem osy.
Zona Silveiro, Dionicia dbala bysmy nie umarli z glodu
Nocna wycieczkaBabo
Kostia chcial sie blizej zapoznac ale kajmanik nie zrozumial intencji i rzucil sie na podana dlon
Obok nastepna niespodzianka, szesciometrowa anakonda, przyczajona czekala na moment by upolowac kajmana
Przypadkowo uratowalismy zycie kajmanika
Reszta czesc tulowia pod lodka.....
Indianski sposob przechowywania zywnosciBedzie padac
Zapowiada sie na dluzej
Bardzo czesto towarzyszyl nam czarny orzel
Slady kapibary
Delfiny rzeczne Tonina, mama z malym
Domek goscinny w wiosce indian Yekvana
Rzeka Caura
Lunch na lodce, wedzony kajman
Czas sie pozegnac z naszymi goscinnymi indianami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz